Mało oryginalne giallo. Są morderstwa (choć mało efektowne), jest zamaskowany maniak w czarnych rekawiczkach i zmyślna intryga, która spina wszystko w klamrę, ale ogółem całośc nie wybija się poza ramy gatunku.
Po raz kolejny możemy zobaczyć Edwige Fenech (która nawet nurkując pod wodą wyposażona jest w sztuczne rzęsy) w roli przestraszonej i bezbronnej trzpiotki, która będzie musiała dawać dyla przez mordercą (a ile się przy tym bidulka naszarpie nerwów).
Na pocieszenie będzie oczywiście ciut golizny i niesztampowe zakończenie, ale ogółem odwłoku ten seans absolutnie nie urywa.